Biografia
Kompozycje
Recenzje
Płyty
Mp3
video
Foto-Album
Kontakt




W zgodzie z naturą, w harmonii z wszechświatem.
Bydgoski Informator Kulturalny, wrzesień 1998r.


Od 2 do 9 sierpnia Kürten - małe westfalskie miasteczko - gościło kompozytorów z całego świata. W I Mistrzowskich Kursach Interpretacji i Kompozycji prowadzonych przez Karlheinza Stockhausena brał również udział polski kompozytor -Piotr Salaber.


- Karlheinz Stockhausen to wybitna postać światowej sceny muzycznej. Jakie wywarł na Tobie wrażenie?

- Przyjechałem naładowany niesamowitą energią. To wielki człowiek i wielka osobowość, człowiek bardzo witalny jak na swoje 70 lat. Jest wybitnym intelektualistą - potrafi ogarnąć szereg dys-cyplin naraz. Kontakt z jego osobą był dla mnie niezwykle ważny, cały czas starałem się być blisko niego. W trakcie wykładów z kompozycji Stockhausen odsłonił przed nami - muzykami - cały swój warsztat kompozytorski.

- Czym wyróżnia się spośród in-nych kompozytorów?

- Przede wszystkim podejściem do muzyki. Ważna jest dla niego nie tylko sama strona muzyczna, ale i światło, akustyka, choreografia. W jego partyturze zapisane są kroki, zamykanie oczu, a nawet kostium. On przetwarza dźwięki dochodzące z natury, wykorzystuje odgłosy maszyn, pojazdów, samolotów. Ma niesłychane poczucie przebiegu rytmicznego, upływu czasu. Komponując, bierze pod uwagę zdolność naszej percepcji - mamy przecież określoną pamięć długości trwania dźwięku w pewnym momencie zaczynamy się gubić. Jest krok do przodu w stosunku do naszej epoki, dlatego tak mało ludzi go rozumie. On jednak nigdy nie brał pod uwagę tego, czy będzie zrozumiany czy nie. Wie, że posługuje się niezwykle trudnym językiem, a mimo to konsekwentnie trzyma się jednego kierunku. Tworzenie i słuchanie muzyki jest dla niego częścią duchowego rozwoju. Wierzy w muzykę sfer, harmonię wszechświata.

- Stockhausen był jedyną "gwiazdą" tej imprezy?

- Był najważniejszy. Choć oczywiście każdy z pozostałych kompozytorów i instrumentalistów był w pewnym stopniu osobowością. Niezwykle cenne było to, że muzycy przyjechali z różnych części świata: Ameryki Południowej, Północnej,Azji. Każdy z nich inaczej patrzy na muzykę, inaczej pojmuje dźwięki. To bardzo zdolni instrumentaliści, zwycięzcy wielu festiwali. Byli wśród nich zarówno siedemnastolatkowie, jak i starsi, dojrzali muzycy. Właśnie jedna z siedemnastolatek: Sayaka Schmuck, klarnecistka, zajęła trzecie miejsce w konkursie na najlepsze wykonanie utworu Stockhausena.

- Kto wygrał?

- Anthos - sześcioosobowa, perkusyjna grupa z Niemiec. Ale konkurs nie był wcale najważniejszy. Liczyły się przede wszystkim rozmowy, dyskusje - także o przyszłości muzyki.

- Czy Stockhausen również brał w nich udział?

- Oczywiście. Wyjaśniał, w jaki sposób dobiera materiał, jak komponuje, opowiadał o trudnościach, jakie piętrzyły się w jego życiu. "Jeżeli coś jest dobre, to zawsze się obroni" - powtarzał. Niekiedy dochodziło nawet do kłótni. Pewien Francuz zapytał mistrza: dlaczego dokonując tak wielu wyborów nie przerwie pan pracy i nie pójdzie np. na kawę? To zostawiam panu - odparł Stockhausen.

- Dowcipny.

- Tak, to genialny człowiek i muzyk. Przez cały czas trwania kursu był w wyśmienitym nastroju. Ale to przecież on wymyślił w 1993 roku utwór "helikopterowy". Z powodu tego niecodziennego koncertu musiano zamknąć na pewien czas lotnisko w Amsterdamie. Muzycy siedzieli bowiem w helikopterach, a dźwięki przekazywane były drogą radiową. Wszystkiemu przysłuchiwała się stojąca na dole publiczność.

- O czym jeszcze rozmawiano w Kürten?

- Dyskutowano na przykład o tym, co tak naprawdę jest utworem muzycznym. Jeden ze studentów pytał Stockhausena, jak zapatruje się na śmierć. W ogóle Stockhausen był bardzo zdziwiony, że tak wielu muzyków zdecydowało się przyjechać na tę imprezę. Jest przecież bardzo wymagający. Widać było to w trakcie kursu: bardzo często poprawiał studentów w sprawie tempa, miał duże wymagania co do strony technicznej koncertów. Wszystko musiało być zgodne z prawami elektroakustyki, dźwięki spotykały się w różnych miejscach. Jest znany z tego typu "kaprysów". Wielokrotnie musiano odwoływać jego koncerty filharmoniczne, gdyż organizatorzy nie chcieli się zgodzić na wymontowanie wszystkich krzeseł z widowni.

- Koncerty, próby i wykłady wypełniały cały dzień, czy może było trochę wolnego czasu?

- Nie było go zbyt wiele. Wszystko było bardzo nasycone, czasami w ciągu jednego dnia odbywały się dwa koncerty. Gdy tylko miałem wolną chwilę wykorzystywałem ją na rozmowy. Nawiązałem wiele cennych kontaktów. Impreza była bardzo dobrze zorganizowana, nie zauważyłem żadnych niedociągnięć. Wszyscy mieszkaliśmy u rodzin niemieckich, do których byliśmy dowożeni zaraz po zajęciach. Wcześniej do domu dostaliśmy nawet rozkład lotów. Ujęła mnie bardzo serdeczna atmosfera, nie dało odczuć się rywalizacji.

- Mieszkańcy Kürten byli zainteresowani tą imprezą?

- Tak, wszędzie panowało ogromne poruszenie. Pełno było na ulicach plakatów, transparentów witających uczestników kursu. Koncerty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, wielu było gości z innych niemieckich miast. Przyjechali melomani z całej Europy. Było także wielu dziennikarzy.

- Masz jakieś nowe pomysły?

- Być może niektóre z rzeczy, które tam zauważyłem, uda mi się przenieść na grunt bydgoski. Na razie nie będę jednak niczego zdradzał. Nie chcę zapeszyć.

- Czy za rok odbędzie się kolejna tego typu impreza?

- Tak. Mistrzowskie kursy interpretacji i kompozycji mają odbywać się co roku. Stockhausen jest zmęczony podróżami, koncertowaniem w różnych częściach świata. Grał przecież m.in. w Operze w Lipsku, Tokio, Carnegie Hall, londyńskiej Covent Garden, mediolańskiej La scali. Chce mieć miejsce, w którym będzie mógł się spotykać z ludźmi i rozmawiać z nimi o muzyce.

- Kto zorganizował "Mistrzowskie kursy"?

- Fundacja Stockhausena, która działa w Kolonii. Imprezę wspierało finansowo Ministerstwo Kultury Północnej Nadrenii i Westfalii. Mój pobyt dofinansował również Wydział Kultury i Sportu Urzędu Miasta w Bydgoszczy. Wbrew pozorom to bardzo droga impreza. Nie mogłaby się odbywać w Polsce, choćby ze względu na wymagania sprzętowe.

- Nie mamy także "swojego" Stockhausena...

- Niestety. W naszym kraju nikt nie gra tak jak on. Ale może w przyszłości?

- Dziękuję za rozmowę.


Karlheinz Stockhausen- Kompozytor i instrumentalista, jedna z największych osobowości muzyki XX w. Napisał przeszło 270 utworów, co stanowi 80 godzin muzyki. Wybitny intelektualista - studiował filologię germańska akustykę, fonetykę, muzykologię, włada czterema językami. Jest autorem wielu wynalazków w dziedzinie instrumentów elektronicznych. To co pisze nazywa muzyką sceniczną - reżyseruje nie tylko dźwiękiem, ale także światłem, ogromną rolę w jego twórczości odgrywa akustyka i choreografia. Elektronikę łączy z dźwiękami "żywych" instrumentów, biegle posługuje się syntezatorem. Od dwudziestu lat pisze cykl siedmiu oper pt. "Light"(Światło) - tyle, ile jest dni tygodnia. Obecnie pracuje nad ukończeniem ostatniej - "Niedzieli ". Od przeszło trzydziestu lat mieszka w Kürten, k. Kolonii. Skończył 70 lat.

Rozmawiał: Michał Biedrzyński

Początek strony


Wszelkie prawa zastrzeżone- copyright Piotr Salaber