Biografia
Kompozycje
Recenzje
Płyty
Mp3
video
Foto-Album
Kontakt




Ku pamięci
Bydgoski Informator Kulturalny, maj 2005r.


Z Piotrem Salaberem, znanym muzykiem i kompozytorem, rozmawia Tomasz Fąs

- Wykonanie pańskiej mszy "Missa Mundana" w katedrze, było bez wątpienia sprawą niebagatelną. Jak dzisiaj ocenia pan tę uroczystość?

- To wbrew pozorom nie jest proste pytanie. Należałoby je raczej zadać słuchaczom. Osobiście mam ogromną satysfakcję, że całe to przedsięwzięcie doszło do skutku. Napisanie partytury to przecież dopiero punkt wyjścia. Do końcowego efektu niezbędna była praca i mnóstwo dobrej woli wielu osób. Chciałbym zatem im wszystkim bardzo serdecznie podziękować. Jeśli chodzi o stylistykę i język muzyczny utworu, to Kilar powiedział swego czasu, że za dużo jest muzyki z głowy a za mało z serca. Ja chciałem stworzyć właśnie muzykę z serca. Na pewno nie bez znaczenia były także okoliczności. Wykonanie Mszy miało przecież miejsce zaledwie kilkanaście godzin po śmierci papieża.

- Był to więc, w zasadzie utwór żałobny?

- Jak wszyscy Polacy śledziłem wydarzenia w Watykanie. Wewnętrznie byłem przekonany, że akurat ten koncert powinien się odbyć. Małgosia Szułczyńska pisała przecież teksty do "Missa Mundana" w ostatnich miesiącach swojego życia. Te wiersze bardzo mocno dotykają motywu Przejścia; jest tam dużo nawiązań do Pisma Świętego. Ktoś ostatnio powiedział, że Opatrzność nie zna przypadków. Widocznie takie losy były pisane temu utworowi. Pierwsze trzy jego fragmenty powstały w 1998 roku, kiedy Jan Paweł II przyjechał do Bydgoszczy. Teraz, to już chyba tylko ja potrafię je rozpoznać, ale nadal są one częścią kompozycji. Osobiście nie chciałem wykorzystywać autorytetu Ojca Świętego, ale chcieliśmy z Małgosią poświęcić Mu ten utwór. Stąd dedykacja znajduje się na pierwszej stronie programu, a nie w tytule.

- Czy spotkał się pan już z opiniami ekspertów?

- Na koncercie zjawiła się część środowiska muzycznego. Myślę jednak, że w takim dniu i przy takiej formie, trudno byłoby o obiektywną ocenę. Ja nie pisałem tego dla znawców. Chciałem, żeby ludzie się wzruszyli.

- Poezja, muzyka i msza, to jakby potrójne sacrum. Miał pan takie wrażenie?

- Miałem szczególnie takie wrażenie, kiedy próbowaliśmy, już w dniu koncertu. Wcześniejsze próby były bardzo techniczne i analityczne. Nagle, w niedzielę o 14.00, kiedy już wiedzieliśmy, że zagramy i wiedzieliśmy, że Ojciec Święty nie żyje; coś się stało… jakby pojawił się pewien rodzaj energii. Może o to właśnie chodzi w sztuce.

- Jednak zajmuje się pan także wieloma innymi sprawami. Nie boi się pan, że ludzie zapamiętają pana raczej, jako pianistę z popularnego talk-show – "Na każdy temat" czy "Joker"?

- Nie boję się tego. Nie traktuję też tamtej pracy, jako czegoś gorszego. Jest ona dla mnie ważna, ale umiem ją oddzielić. Gdybym miał określić rzecz mi najbliższą, to jest nią pisanie muzyki do spektakli teatralnych. Staram się podchodzić do mojego zawodu w sposób całościowy; dlatego cenię sobie zarówno wiedzę, jak i możliwie najszersze doświadczenie zawodowe. W "Missa Mundana" starałem się więc, wykorzystać umiejętności, zdobyte podczas corocznych kursów kompozytorskich prowadzonych przez Karlheinza Stockhausena w Kolonii jak i doświadczenie kilkudziesięciu spektakli teatralnych, do których pisałem muzykę. Korzystając z okazji, chciałbym zaprosić bydgoszczan do sąsiedniego Torunia na "Zbrodnię i karę" F. Dostojewskiego w adaptacji i reżyserii A. Bubienia, bądź do gdańskiej "Miniatury" na "Dom Pod Kocim Pazurem", którego prapremiera odbyła się dziesiątego kwietnia.

Tomasz Fąs

Początek strony


Wszelkie prawa zastrzeżone- copyright Piotr Salaber