Dziennik Wieczorny, 21-24.04.2000r.Na pół roku wyrwał się z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, by zakosztować kolejnej życiowej przygody. Pływał i grał na statku pomiędzy Los Angeles i Meksykiem. Jak zawsze w przerwach między występami podpatrywał życie. Tym razem Piotr Salaber- bo o nim mowa- rozmawiał z Jill CARR- aktorką i piosenkarką, która zagrała w 13 pierwszych odcinkach "Słonecznego Patrolu", przed pojawieniem się w nim Pameli Anderson.- Jill, spotykamy się w Los Angeles, gdzie mieszkasz od 1992 roku. Pochodzisz jednak ze stolicy hazardu- Las Vegas?- Tak, rzeczywiście tam się urodziłam i wychowałam. Moja mama była piosenkarką, a tata perkusistą, więc byłam skazana na show-business. Od szóstego roku życia występowałam z rodzicami na scenie.
- Przyglądając się Twoim koncertom, nawet zza fortepianu, nie sposób nie dostrzec tego szczególnego rodzaju energii jaki emanuje od Ciebie ze sceny. Czy to może włoski temperament Twoich przodków?- Tak, mój tata był Włochem, ale mama pochodziła z Irlandii, a babka z Węgier. W sumie niezła mieszanka kulturowa. Tak naprawdę to mam naturę Cyganki- uwielbiam być w drodze.
- Śpiewałaś główne role w broadwayowskich musicalach takich jak "Smile", "Evita", "Cabaret", "Chorus Line czy "Cats"- czujesz się bardziej aktorką czy piosenkarką?- Dobrze czuję się w obu rolach- jeśli coś mnie fascynuje, potrafię się dostosować. Bardzo dużo podróżuję, ale lubię to- jestem przecież astrologicznym Bliźniakiem. Ze względu jednak na propozycje, które otrzymuję ostatnio- skupiłam się na śpiewaniu. Nie zawsze jednak na pierwszym planie- nagrywałam przecież chórki na płytach Glays Night, Stephanie Mills czy Michaela Boltona.
- Ale wiem, że zdarzyło Ci się wystąpić też u boku Arnolda Schwarzeneggera.- To było przy okazji kręcenia videoclipu z Guns&Roses do Terminatora II. Zdjęcia kręcone były m.in. podczas wielkiego Los Angeles Air Show, który przyciągnął 2 mln widzów. Zaangażowano mnie wraz z pięcioma innymi dziewczynami. Arni jest bardzo sympatyczny, podczas kolejnych dni zdjęciowych jadaliśmy razem śniadania i sporo rozmawialiśmy. Jedyny problem, jaki wówczas miałam, to fakt że nie mogłam przy nim włożyć żadnych z moich ukochanych szpilek. Ja mam 1,80 wzrostu, a Arni, choć nie chce się w to wierzyć oglądając go na ekranie- tylko 1,78.
- Wystąpiłaś w 13 pierwszych odcinkach "Bay Watch"- "Słonecznego Patrolu" zanim pojawiła się w nim Pamela Anderson.- Właściwie to zaangażowałam się, żeby po prostu zdobyć pieniądze na życie. Było to w 1992 roku i na początku nikt z nas nie przypuszczał, że ten serial odniesie taki sukces.
- Dobrze pływasz ?- Nieźle, ale nie wyobrażaj sobie, że to miało jakiekolwiek znaczenie. Jedyne co było ważne to to jak wyglądasz w kostiumie kąpielowym. Teraz jeszcze ciągle możesz mnie zobaczyć w amerykańskiej TV- o 3.50 na ranem na kanale 278. Zresztą w pierwszych odcinkach fabuła ulegała znacznym przekształceniom i w efekcie grałam kilka różnych postaci.
- A jak Ci się współpracowało z Davidem Hasselhoffem?- To wspaniały człowiek. Wie bardzo dużo o muzyce, więc mieliśmy sporo wspólnych tematów. Mimo iż pracowaliśmy po 10 godzin dziennie to jednak było to głównie na plaży, więc...
- Miałaś problemy związane z popularnością?- No wiesz, w Los Angeles spotykasz wybitnych aktorów na każdym kroku. Ale w 1993 roku wyjechałam do Norwegii i tak się składało, że miałam swoje show zawsze wieczorem po emisji kolejnego odcinka, więc Norwegowie traktowali mnie jak wielką amerykańską gwiazdę. Od 1994 roku mieszkam trochę w Norwegii, trochę w Los Angeles. Byłam zaręczona pięć razy (jedynym plusem tego faktu jest niezła kolekcja pierścionków zaręczynowych), ale niedawno wyszłam za mąż, za młodszego ode mnie 10 lat Norwega- instruktora fitness i osobistego trenera.
- A jak porównałabyś nasz europejski tryb życia z amerykańskim?- To jednak duża różnica. Europa jest bogatsza kulturowo. W porównaniu z Los Angeles, Oslo wydaje mi się takie małe, każdy jest tak blisko z resztą swojej rodziny. Ale śpiewam w Norwegii tę samą muzykę co w Stanach. Mam też swój stały zespół i sześcioosobowy balet- Veda.
- Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do "Słonecznego Patrolu". Winni chyba jesteśmy Czytelnikom jakąś anegdotę z planu.- O.K. W pewnym odcinku, jeden z ratowników ma sen, że pływa w basenie pełnym przepięknych kobiet w kostiumach kąpielowych. Zaproszono więc 19 dziewcząt z "Playboya" i mnie. I wyobraź sobie, że tylko ja miałam prawdziwy biust!!!
- Wspominałaś o swoich poprzednich związkach, o mężu. Czy możliwe jest według Ciebie utrzymanie bliskich więzi z partnerem, gdy się prowadzi taki tryb życia?- Muszę przyznać, że zawsze miałam szczęście, zawsze miałam pracę- teatr, film, kluby w Vegas. To dawało mi chęć do życia i pragnienie ofiarowania czegoś drugiej osobie. Jednak utrzymanie związku w takich warunkach jest bardzo trudne. W moim odczuciu jedyny możliwy wariant, to jeśli druga osoba ma również w życiu coś swojego, jakąś pasję, tak że nie jesteśmy dla partnera całym światem. Muzyka, teatr czy film potrafią być jeszcze bardziej zazdrosne niż drugi człowiek. Ale teraz jestem bardzo szczęśliwa i to fantastycznie wpływa na moją pracę.
- Dziękuję za rozmowę.Piotr Salaber